Baner

Platforma zakupowa Open Nexus
Geoportal - System informacji przestrzennej
Program Czyste Powietrze
Platforma Voxly.pl
ePUAP - Elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej

Treść strony

DYKTANDO O PIÓRO BURMISTRZA GOLUBIA-DOBRZYNIA

Już po raz piąty odbyło się dyktando o Pióro Burmistrza Miasta Golubia-Dobrzynia.
Corocznie w dyktandzie bierze udział ok. 30 uczestników, którzy chcą sprawdzić swoje wiadomości ortograficzne. Wśród piszących są przedstawiciele młodzieży, pracownicy różnych instytucji oraz grup zawodowych. W tym roku w naszym dyktandzie wziął udział Pan Stanisław Gajos, który przyjechał do nas aż z Inowrocławia. Przyjemnie jest nam też, że przychodzą rodziny, aby spróbować swoich sił w ortografii. Za promowanie pozytywnych postaw rodziców wobec dzieci – dziękujemy i prosimy więcej rodzinnych „wypadów na dyktando”.
Zwycięzcą został Pan Stanisław Gajos, drugie miejsce zajęła Pani Daniela Kaleta, a trzecie Pan Artur Nerć.
Wszystkim tym, którzy zdecydowali się spędzić ładne słoneczne przedpołudnie na pisaniu dyktanda dziękujemy i gratulujemy.

 

Wszyscy uczestnicy tegorocznego dyktanda otrzymali pamiątkowe długopisy z wygrawerowanym hasłem Kocham Golub-Dobrzyń.

 

Poniżej tekst dyktanda

Przyznam się szczerze planując pisanie poniższego tekstu, marzyło mi się wymyślenie czegoś, co by przechytrzyło wszystkich piszących później ów tekst, co wprowadziłoby chaos w ich umysłach i zasiało niepewność . Jednakowoż, z powodu jesiennej melancholii , wena twórcza opuściła mnie, poszła w siną dal, tudzież  gdzie pieprz rośnie i jedynie w głowie mi hulały dziecięce rymowanki. 

Sroczka kaszkę gotowała … Warzyła sroczka kaszkę, warzyła … I tak, wziąwszy pod uwagę fakt, iż była matką pięciorga srocząt, sroczka zważyła  pół funta kaszki i przez półtorej godziny warzyła ją we wrzątku , w cynowym kubełku, mieszając warząchwią , co i rusz dosypując sól i pieprz.  Nadsłuchując dobiegające zewsząd hałasy,  sroczka niespokojnie zerkała na wrzątek. Wykręcała łepek (łebek)* w prawo i w lewo. Czy to jakieś czyhające na jej dziatki  niebezpieczeństwo się zbliża? Czy to znów gdzieś w chaszczach trzeszczy spłoszona gżegżółka? Czy może to znów na nienastrojonych skrzypeczkach rzępoli rozhisteryzowany świerszcz sowizdrzał? Do Szczebrzeszyna sześćdziesiąt pięć kilometrów, więc to nie ten chrząszcz, co brzmi w trzcinie w Szczebrzeszynie. Cóż to, ach cóż? (!)*  A może to raz po raz słychać szybkostrzelną dwururkę, rzężenie i  charkot ubitego zwierza? Jakiś zrzędliwy, chyży i hardy myśliwy, o cerze sczerniałej z latami, urządził tuż obok krwawą jatkę ?  Przerażona nie na żarty, wrzeszcząc wniebogłosy, sroczka rozpostarła czarno-białe skrzydła, aby pod ich baldachimem schronić struchlałe ze strachu pisklęta.   W bujnym leśnym poszyciu, pośród spróchniałych badyli i minidrzewek, rosło co niemiara grzybów. Głównie były to krwistoczerwone, biało nakrapiane muchomory. Strach ma wielkie oczy, bo tymczasem wśród tych gąszczy szedł sobie pan wąż. Szedł wąż sobie wąską dróżką, nie poruszał żadną nóżką, poruszałby gdyby mógł, lecz wąż przecież nie ma nóg. Za to trzeszczy, szeleści i sieje przerażenie wśród sroczych piskląt.  Sroka skrzydłami zatrzepotała i zaskrzeczała – (:)* „Zmykaj wężu gdzie raki zimują, bo cię puchaczem poszczuję”. Nie wiadomo, co by się dalej zdarzyło, gdyby znienacka nie wyszedł rak.  Jak w dziecięcej rymowance – idzie rak nieborak, raz do przodu , raz na wspak.  Chcąc nie chcąc i rad nierad, z lekka skonfundowany, wycofał się wąż po angielsku. Sroczka kaszę uwarzyła i pisklęta nakarmiła. (Chociaż zamiast prażonej kaszy chętniej by spożyły gulasz z parzonymi jarzynami, jednakowoż i sama kasza znikła w okamgnieniu w sroczych brzuszkach, że próżno by szukać choćby i ziarenka.)1

 

 


* opcja

[1] Tekst w nawiasie nie był dyktowany

 

  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -
  • -

« wstecz