Śp. Witold Olbrychowski 2 kwietnia 2019 r. skończyłby 95 lat.
Portal Ku pamięci walczących za wolną Polskę tak opisuje wspomnienia śp. Witolda Olbrychowskiego:
„W 1940 roku zostałem złapany w łapance w Radomsku” – wspomina Witold Olbrychowski. – „Niemcy wywieźli mnie wraz z kolegą na przymusowe roboty do Magdeburga. Tam pracowałem przy budowie łodzi podwodnych U-3 w charakterze ślusarza. Po dwóch latach wraz z przyjacielem postanowiliśmy uciec”.
W 1943r. przedostał się na Kresy Wschodnie. Tworzyły tam się grupy konspiracyjne i mniejsze i większe. "Wiktorowi " udało się dostać do tej największej - AK. Przez dobrą znajomość języka niemieckiego kupował od Niemców broń.
W konspiracji dokonywał takich akcji:
- wysadzał tory kolejowe
- odbijał więźniów z aresztu w Lidzie.
W czasie jednej z akcji w listopadzie 1943 roku został ciężko ranny w nogę, co ciekawe, udanej operacji dokonał niemiecki lekarz.
„Wiktor” należał do oddziału partyzanckiego dowodzonego przez cichociemnego Adolfa Pilcha ps. „Góra”, „Dolina”.
"Gdy tylko wybuchło powstanie w Warszawie wzięliśmy w nim udział. Mój oddział walczył na Żoliborzu oraz Powązkach. Biliśmy się na Placu Wilsona. Z okresu powstania pamiętam dobrze ślub mojego dowódcy. Znając język niemiecki zostałem wysłany na zakupy. Na wesele kupiłem świnię, którą wszyscy później zjedliśmy. Najcięższe walki stoczyliśmy na Powązkach w połowie sierpnia. Tam zginał mój kolega z Lidy. Razem pokonaliśmy kilkaset kilometrów”.
„Gdy tylko zostałem wyzwolony napisałem do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża – opowiada Olbrychowski. – Szukałem swojego stryja Bolesława Olbrychowskiego. Okazało się, że służy w 1 Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka. Tak nawiązałem z nim kontakt i trafiłem do pancerniaków. Wujek był szefem zaopatrzenia, a ja zostałem kierowcą i mechanikiem w 11 kompanii zaopatrywania".
Źródło informacji: facebook.com/ Portal ku pamięci walczących za wolną Polskę